wtorek, 23 stycznia 2024

Jak to się stało?

    Potrzebowałam kilku lat i delikatnego popchnięcia mnie przez świetną kobietę, aby w ogóle pomyśleć o tym,  że przecież oprócz dawania swojego fizycznego wsparcia psom ze schroniska, mogę Wam o nich opowiedzieć. Mogę być ich głosem w miejscu, do którego one nie mają dostępu😃

Radość, nadzieja, smutek, czasem ból, tęsknota - to wszystko jest tam gdzie jest bezdomność - ale jest też miłość - piękna, orzeźwiająca, kiedy widzisz jak na Ciebie czekają i z daleka wiedzą, że Ty to Ty,  ale również trudna, bolesna. 

Czy mam na myśli miłość zwierząt do nas? Niee:) To my kochamy te cztero- a czasem trójłape stworzenia, dlatego gonimy ponad 80 km w jedną stronę co tydzień, w każdą pogodę, bez względu na wszystko, nierzadko zmęczeni życiem tu i teraz... Gonimy bo każdego psa mamy w swoim sercu wyrytego już na zawsze. 

Tak, tak, jestem wolontariuszem, wciągnęliśmy się w to wspólnie z moją drugą połówką, na potrzeby bloga nazywanym P., cztery lata temu. Cztery lata to szmat czasu a część z naszych podopiecznych od początku nam towarzyszy w tej drodze... I nikt nigdy o nich nie pytał...

Wolontariat jest pełen najróżniejszych emocji - można powiedzieć, że to krew, pot i łzy, ale ja na przekór wyobrażeniom chcę pokazać, że jest też mnóstwo dobrych chwil. Schronisko dla niektórych zwierząt na lata staje się domem i nasza w tym rola aby czuły się tam prawie jak w domu... 

Nie zmienia to jednak faktu, że każdemu z nich chcielibyśmy znaleźć dom. 

    W kolejnych postach sukcesywnie będę pokazywała nasze schroniaki, poczynając od tych, które są  najdłużej za kratami. 

Myślę, ze wielu z Was zaskoczę tym, że nie tylko nasze życie składa się z chwil - ich także. 

I tylko od nas zależy jakie te chwile będą...

Hera, jej drugi pobyt w schronisku, od 2020 r. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blondi i Ruda

Są takie psy, które do schroniska trafiają więcej niż raz. Oczywiście, że z każdym problemem na jaki się natkniemy po adopcji psa, należy p...